piątek, 21 sierpnia 2015

Rowerowe przemyślenia cz.I

Piątek  - dzień jak co dzień...
Czas urlopowy, wakacyjny... upalny...
W tym roku lato daje się we znaki, 37st w cieniu - to są już tropiki.

Przecież nie będę tutaj paplać o pogodzie uhuhhuhuhu :D

Każdy szuka sposobu, każdy szuka złotego środka, szuka siebie, sposobu na siebie, na życie. Życie to sztuka wyborów. 
Codziennie podejmujemy decyzje, dokonujemy wyborów... w tą, czy w tamtą... prawo, lewo... 
Z racji tego, że często jadę rowerem, zaczęłam również biegać - to osobna historia. Chęć zgubienia kilku (nastu) kilogramów - ale to pomińmy ;) podczas jazdy rowerem oprócz tego, że słucham muzyki - to wyłączam się i myślę, rozmyślam. 

Często w mojej głowie rodzą się teorie... czasem już gdzieś "podłapane" - ale generalnie potrafią trwać kilometrów kilka (naście). Skanuję przestrzeń między uszami.
Właściwie ciągle szukam... ciągle coś zmieniam ... (oprócz miejsca zamieszkania i partnera to ciągle coś).
Mój blog - to kolejny krok - ku nowoczesności? czy raczej klatki - zamkniętej - czasopochłaniacz... nie wiem.... Idę jednak w tym kierunku  nie do końca w tym zamierzonym - ale pochłania mnie to - szczególnie w pracy :P cóż... jak mam wenę - albo przynajmniej tak mi się wydaje - piszę... co mi ślina na klawiaturę. Czasem czytam ponownie i sobie myślę "co ja plotę" - a czasem nawet udaje mi się coś sensownego nastukać. 
Pewnie to stukanie wkurwia mojego kierownika maksymalnie.... albo myśli, ze tak intensywnie pracuję :) cóż... nie będę wyprowadzać go z błędu :) 
Uwielbiam takie dni w pracy :) Choć z reguły jest popitol i pierdylion rzeczy do zrobienia, obawiam się, że to taka cisza przed burzą. 

Korzystam zatem z chwili... 
Łapmy chwile - ulotne jak motyle, a czas biegnie, a czas pędzi. Mama zawsze powtarzała, że uciekające lata widać po dzieciach. Jaka ta Mama mądra... rzeczywiście - miała Mama rację. 
Lato i po lecie... sylwester, dziecie... jedno, drugie ...trzecie... 
i na nowo - i tak w kółko - i za chwilę "witaj szkółko"
tak niedawno... że wakacje, że wariacje... 
a tu pach, pstryk i mik. zaraz wrzesień - psze Pani
wszyscy tacy zadumani...  
Dzieci rosną, dzieci biegną... 
przecież w tym jest rzeczy sedno.
Taki jest nasz sens istnienia...

Czasem spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy próbują, bądź wręcz porównują się do nas. 
Coraz częściej spotykam się z tym zjawiskiem. Ale... Po co się porównywać? Każdy z nas jest inny, indywidualny... 
Jak można porównywać psa do budy? kota do żółwia? żółwia do ryby? Ja się pytam się JAK?
Nijak...
Więc po co porównuje się ze mną Matka, która będąc ciągle zmęczona, śpiąca... znudzona życiem...  przebywa większość czasu z dzieckiem w domu. JAK?
Nie ma czasu na takie porównywania.... praca na etacie - wracasz po tej pracy do domu i okazuje się, że w domu więcej roboty niż w pracy - ale siedzisz na dupie bite 8h - w końcu za coś Ci płacą.... dom - obowiązki, obiad.... ogród... koszenie trawy, pielenie... wieczorem trening - lub nie - jak starczy sił to i owszem... Nie ma czasu.... 
więc po co porównuje się mieszkanka miasta dużego - ze mną - ze wsi? 
małe mieszkanko, 2 pokoje, kuchnia, łazienka - i pies - sielsko...anielsko...
a tu się okazuje: "Ja ciągle nie mam czasu"... japierdolę.... 
Owszem - są plusy - są minusy - jednak ja wolę swoją sielskość :) 
zupełnie inna rzeczywistość.... inne priorytety... inny sposób postrzegania świata.... 
więc po co porównuje się - ktoś kto dostał chatę od rodziców? bez kredytu... bez roboty, nawet wykończeniówki nie dociągnie do końca... tata przyjedzie - tata zrobi.... 
Ludzie są dziwni.... na maxa dziwni... 

Z cyklu "Uwielbiam swoją pracę"

Jest biuro...duże - w tym biurze biurka - sztuk dwie. 
Siedzę sobie ja i Pan M. - czyt. szef wszystkich szefów tu, tudzież ;)
Podczas nieobecności Pana M. otwierają się drzwi - wchodzi "Kierowniczka Cz." - rozgląda się po biurze i:
-Jest M.?
-Tak - Schował się w szafie... 

Kurtyna...






















wtorek, 18 sierpnia 2015

Z życia zawodowego ;)

Z przymrużeniem oka...z poczuciem humoru - inaczej tego świata nie ogarnę :)

Dzwoni telefon:

-proszę Pana - ale ten papier toaletowy śmierdzi...
- Yhy.... ale przed? Czy po użyciu? Bo to zasadnicza różnica...

Padłam :)
Uwielbiam cięte riposty Pana Ryśka :)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Niedzielna wyprawa

Dzień, jak co dzień w weekend... zwykła niedziela - wycieczka rowerowa.
Zapakowawszy picie, jakieś jedzenie, dzieciaka na fotelik rowerowy Taty ruszyliśmy "przed siebie"

Kilkadziesiąt kilometrów w nogach - bo mi się chce - bo nam się chce - bo wolimy-zamiast łazić po marketach bez celu i do kościoła... taka wycieczka...

Gdzieś w drodze.

M: Coś spadło...
T: Co spadło?
M: No to spadło...
Nawracają... szukają co spadło...
T: Co spadło?
M: Papierek po Mambie...

Szukali - nie znaleźli...

Kurtyna ;)