poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Niedzielna wyprawa

Dzień, jak co dzień w weekend... zwykła niedziela - wycieczka rowerowa.
Zapakowawszy picie, jakieś jedzenie, dzieciaka na fotelik rowerowy Taty ruszyliśmy "przed siebie"

Kilkadziesiąt kilometrów w nogach - bo mi się chce - bo nam się chce - bo wolimy-zamiast łazić po marketach bez celu i do kościoła... taka wycieczka...

Gdzieś w drodze.

M: Coś spadło...
T: Co spadło?
M: No to spadło...
Nawracają... szukają co spadło...
T: Co spadło?
M: Papierek po Mambie...

Szukali - nie znaleźli...

Kurtyna ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz